SKĄD WIEMY, ŻE PO ŚMIERCI IDZIEMY DO: NIEBA, PIEKŁA, CZYŚĆCA?

Człowiek szuka jak największej ilości punktów pewnych, które pozwalają mu przejść przez życie w spokoju i poczuciu bezpieczeństwa. Przekłada się to w sposób naturalny i oczywisty na sferę wiary, gdzie pytanie dotyczące losu po śmierci należy do zasadniczych.

Tajemnica śmierci zawiera w sobie przede wszystkim prawdę o wierności Boga wobec swojego stworzenia. Bóg będący miłością zawsze pozostaje wiemy dziełu, które uczynił. To co powstało, nie zostanie zaprzepaszczone, unicestwione. Człowiek, wybiegając myślami poza moment swojej śmierci, może to czynić zawsze z nadzieją, że wierność Boga będzie dotyczyć także jego osoby. W tym przypadku jakakolwiek konkretna wiedza lub przewidywanie na pewno muszą ustąpić wymiarowi nadziei.

Jeżeli chodzi o nadzieję, to trzeba przyznać, że na skutek nawarstwiania się w dziejach różnych czynników (np. akcentowanie sądu ostatecznego, praktyka pokutna, teologia zasługi) uległa nieco zatarciu jej pierwotna siła, związana ze spotkaniem Chrystusa na końcu czasów bądź po śmierci (por. Flp 2, 20; Ap 22, 17.20, a także Flp 1, 21-23). Śmierć została niejako odarta z wymiaru misterium, przy jednoczesnym powoływaniu się na nią jako na pewnego rodzaju „straszak” pedagogiczny.

Pytając o to, co ze mną będzie po śmierci, trzeba zawsze mieć na uwadze fakt, że wszyscy jesteśmy jednoznacznie powołani do zbawienia, do pełni życia w Bogu. Taki jest ostateczny cel powołania chrześcijańskiego, które od momentu chrztu wskazuje, do kogo należymy i gdzie, a raczej w Kim, zrealizuje się nasz ostateczny los. Bóg nie uczynił ani zła, ani piekła (por. Mdr 1,13) oraz nie postawił przed człowiekiem na równorzędnym poziomie alternatywy: niebo – piekło. Piekło jest zaprzeczeniem planu zbawienia i ekstremalną konsekwencją wyboru człowieka.

Podstawowe przesłanie Jezusa, dotyczące nadziei życia wiecznego, łączy w sposób jednoznaczny obietnicę bycia z Bogiem w przyszłości i wiarę. „Kto słucha słowa mego i wierzy w Tego, który mnie posłał, ma życie wieczne i nie idzie na sąd, ale ze śmierci (…) do życia” (J 5, 24). Bliskość z Jezusem za życia znajduje swoją kontynuację i dopełnienie po śmierci. Sakramenty, które przyjmujemy, modlitwa, która jednoczy nas z Chrystusem, życie chrześcijańskie, które prowadzimy – choć nie pozbawione upadków – stanowią elementy tej bliskości ze Zbawicielem. „[Bóg] razem też nas wskrzesił i razem posadził na wyżynach niebieskich – w Chrystusie Jezusie” (Ef 2, 6). Zaufanie człowieka opiera się na jednej osobie – na osobie Chrystusa. Jest on jedynym gwarantem życia wiecznego. Nie istnieją żadne dowody życia po śmierci. Tylko w Chrystusie znajduje się oparcie dla naszej nadziei. „On jest zadatkiem naszego dziedzictwa w oczekiwaniu na odkupienie, które nas uczyni własnością [Boga] ku chwale Jego majestatu” (Ef 1, 14). Bycie z Chrystusem po śmierci jest dla chrześcijanina nagrodą, ale przede wszystkim kontynuacją tego, co już obecnie stanowi część naszego życia. W takiej sytuacji obawa przed piekłem, niepewność wobec losu po śmierci stają się odległe, naturalnie przy zachowaniu zasady św. Pawła: „(…) zabiegajcie o własne zbawienie z bojaź-nią i drżeniem (…)” (Flp 2, 12).

Interesujące pozostaje natomiast pytanie, czy wszystkich nas oczekuje czyściec. Kościół nigdy nie nauczał, że czyściec, spełniający pewnego rodzaju funkcję przygotowawczą przed wejściem do nieba, jest etapem obowiązkowym (czymś w rodzaju obowiązkowego przedsionka). Czyściec jest w sposób nierozerwalny związany z nauką o pokucie. Jest stanem, w którym człowiek posiada szansę dopełnienia pokuty, której nie spełnił podczas życia; pokuty pojmowanej jako dojrzewanie do miłości. Grzech wymaga konkretnego przeciwdziałania – jest nim miłość, która ponownie musi wypełnić „miejsce” osłabione grzechem. W wypadku gdy człowiek nie zdoła w ten sposób „dojrzeć” w życiu, to proces ten zostaje przeniesiony na spotkanie z Chrystusem po śmierci. Tam w sposób intensywny dopełnia się to, czego zabrakło na ziemi. Niebo bowiem -doskonała wspólnota człowieka z Bogiem — wyklucza wątki nie rozwiązane, zawieszone, sprawy nie dokończone (por. Mt 5, 25-26).