CO TO ZNACZY, ŻE ŚMIERĆ MA DECYDUJĄCE ZNACZENIE DLA NASZEJ WIECZNOŚCI?

Pytanie o życie po śmierci, czyli o życie wieczne, oraz o jakość tego życia od zawsze nurtowało ludzkość. Religie różnie odpowiadają na to pytanie, ale w większości eschatologii mówi się o dwóch ostatecznych możliwościach: zbawieniu albo potępieniu. Jezus Chrystus żył pośród nas, umarł i zmartwychwstał, aby objawić nieodwołalnie zbawczą solidarność Boga z każdym człowiekiem (również z największym grzesznikiem). W 1 Liście do Tymoteusza czytamy: „Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2, 3-4). Owa zbawcza wola Pana Boga nie przekreśla jednak możliwości potępienia. Stan zwany „piekłem” jest realną możliwością człowieka po śmierci i to właśnie głosi Kościół, kiedy twierdzi, że piekło istnieje. Dlaczego ta -jakże niepokojąca – perspektywa jest realna? Na pewno nie dlatego, że Bóg chce się mścić i karać grzesznika (przecież Jezus Chrystus umarł za grzeszników na krzyżu). Piekło istnieje, ponieważ człowiek ma możliwość powiedzenia Bogu w sposób świadomy i dobrowolny „nie”. Innymi słowy, Bóg nie może zbawić człowieka na siłę, bez jego woli. Zbawienie jest dziełem Boga, ale nie dokonuje się ono bez udziału człowieka.

Dlatego też chrześcijaństwo – podobnie jak wiele religii – wskazuje na związek pomiędzy życiem doczesnym a losem po śmierci. Tylko Bóg może zbawić, ale ponieważ szanuje On wolność człowieka, dokonuje się to w związku z wyborami w życiu doczesnym. Trzeba jednak bronić się przed takim oto obrazem, że Bóg precyzyjnie waży dobro i zło popełniane przez człowieka, aby ostatecznie wydać surowy, ale sprawiedliwy wyrok. Bóg jest miłosierną miłością, a nie sędzią – rachmistrzem. Stąd chrześcijaństwo głosi, że każdy grzech może zostać przebaczony i zawsze – póki żyjemy – jest szansa na nawrócenie. Trzeba tylko chcieć z ufnością zwrócić się do Boga.

Skoro człowiek do samego końca ma szansę dostąpić Bożego miłosierdzia, to niektórzy wysuwają z tego wniosek, iż najważniejszy dla pośmiertnego losu człowieka jest sam moment śmierci: w nim bowiem mielibyśmy dokonywać ostatecznego wyboru za lub przeciwko Bogu. Taki wniosek jest do pewnego stopnia uzasadniony. Nie brakuje wszak przykładów ludzi, którzy za życia byli wielkimi grzesznikami, a na łożu śmierci szczerze jednali się z Bogiem i ludźmi. Musimy jednak pamiętać, że umieranie bywa różne i nie zawsze człowiek przeżywa je świadomie. Niejednokrotnie dłuższy lub krótszy okres przed śmiercią jest przeżywany w demencji, która praktycznie nie pozwala na dokonywanie ważkich wyborów. Należy tu wspomnieć o hipotezie „końcowej decyzji”, której autorem jest teolog, Ladislaus Boros. Brzmi ona następująco: „(…) w śmierci otwiera się możliwość pierwszego w pełni osobowego aktu człowieka; tym samym jest ona bytowo uprzywilejowanym miejscem świadomego stawania się, wolności, spotkania z Bogiem i podjęcia decyzji o swoim wiecznym losie”.

Chodzi o to, że w śmierci, a właściwie gdzieś poza dostrzegalną zmysłami granicą życia i śmierci, każdemu człowiekowi byłby dany moment jasności i wolności, tak aby mógł podjąć ostateczną decyzją, przy czym pozostaje realną możliwością, że zatwardziałość człowieka będzie tak wielka, iż powie on Bogu „nie”. Wiele przemawia za taką hipotezą, ale musimy pamiętać, że problem, o którym rozprawiamy, ostatecznie pozostaje tajemnicą, wobec której trzeba zachować intelektualną pokorę.

W każdym razie nie wolno sądzić, że śmierć jest decydującym momentem dla życia wiecznego w takim sensie, iż możliwa jest sytuacja, w której umierający w grzechu człowiek po tamtej stronie błaga Boga o miłosierdzie, a Bóg mu odpowiada: „Za późno. Miałeś 80 lat swego życia i nie wykorzystałeś szansy. Teraz na wieki cię potępiam”. Nie jest też mądrą teza, że Bóg beznamiętnie utrwala na wieki ten stan, w którym człowiek znajdował się w chwili umierania. Bóg walczy o każdego człowieka do końca i jedynie ludzka zatwardziałość przeciwko Duchowi Świętemu w tym i tamtym życiu może przekreślić Boże pragnienie zbawienia każdego.

Piękną prawdą wiary Kościoła katolickiego jest nauka o czyśćcu, która zakłada, że wielu ludzi nie odrzuca Boga w sposób świadomy, ale jednocześnie nie przyjmuje Go na tyle, aby móc wejść od razu w stan niebiańskiej szczęśliwości. Dla takich ludzi spotkanie z Bogiem po śmierci jest spotkaniem oczyszczającym. Można by porównać je do spotkania dziecka, które coś zawiniło, z miłującą matką. Otóż dziecko wie, że jest kochane przez matkę, ale z powodu przewinień potrzebny jest okres swoistego oczyszczenia (np. poprzez przyjęcie zasmuconego, a zarazem bolącego wzroku matki).

Ostateczny los człowieka to wynik spotkania Bożej miłości z ludzką wolnością. Śmierć człowieka jest w tym spotkaniu ważnym wydarzeniem. Nie wolno jednak traktować śmierci w sposób, który doprowadziłby nas do surowego, okrutnego obrazu Boga. Dlatego powiedziałbym, że nie tyle nasza śmierć jest decydująca dla naszej wieczności, co śmierć Jezusa Chrystusa na krzyżu. W niej pokładamy nadzieję; nie w naszych wysiłkach w chwili umierania.